piątek, 10 stycznia 2014

Podróże małe i duże

Uwielbiamy podróże i nie wyobrażamy sobie już wyjazdów bez Wojtka. Jednak wojaże z niemowlakiem to prawdziwe wyzwanie. Przeciwnicy targania berbecia mówią, że dziecko i tak nic z tego nie pamięta, zwolennicy odpowiadają - a ty niby tak dobrze pamiętasz, gdzie spędzałeś wakacje 5 lat temu?

Wojtek zaliczył już kilka wycieczek i podróży. Jeszcze w brzuchu mamy leciał samolotem na 6 odcinkach - do Londynu i na południe Portugalii. Przy ostatnim lądowaniu, gdy Wojtek podskoczył w brzuchu, mama zrozumiała, że latanie w ciąży jest średnim pomysłem :)


Po porodzie mama - która zwykle nie może usiedzieć na miejscu - nie miała zbytnio ochoty na przemieszczanie się. Pierwsza "wyprawa" poza wizytami u dziadków (50km) miała miejsce w 6. tygodniu życia - pojechaliśmy zapraszać rodzinę na Chrzest i negocjować kontrakt z Chrzestnym ;) Jazda trwała 2h, skończyło się na przebieraniu z powodu kupy na parkingu w Andrychowie, mniej więcej w połowie drogi, na karimacie rozłożonej w bagażniku.


Niezrażeni, kolejną podróż - tym razem prawdziwą wycieczkę - odbyliśmy kilka dni później, do Piwnicznej-Zdroju (ok. 100km) i stamtąd, a konkretnie z Kosarzysk, do chaty pod Niemcową (1h pod górkę). Wojtek dyndał w chuście, drąc się od połowy drogi niemiłosiernie (z głodu). Z resztą sama droga w Beskid Sądecki trwała ze 4h, bo wymagała 2 postojów na karmienie. Powrót (tego samego dnia) udało się już zaliczyć na raz  - zejście do auta, karmienie, droga do domu bez przystanków.

Byliśmy też w Ojcowie i na Śląsku u rodziny.


Przyroda

W sierpniu, kilka dni przed 3 miesiącami, wybraliśmy się nad morze na 2 tygodnie. To była pierwsza tak daleka wycieczka i to w dodatku z noclegami. Pakowanie się do autka poszło gładko. Drogę tam podzieliliśmy na 2 odcinki. W piątek po pracy do Zielonej Góry - nocleg - i dalej do Łukęcina w sobotę - to był strzał w 10. O ile w piątek po południu Wojtek padł i obudził się dopiero na miejscu, to w sobotę zafundował nam rytm - 1,5h jazdy + 45min jedzenia. W drodze powrotnej, która również była rozłożona na 2 skoki: krótki do Bydgoszczy i dłuższy do domu, było już o niebo lepiej. Wojtek po prostu spał, co pozwoliło nam robić postoje co 3-4h.

Pakowanie z perspektywy czasu, było pestką. Wojtek bezwzględnie potrzebował jedynie wanienki (nie chcieliśmy ryzykować kąpania go w umywalce), kilku kosmetyków - emolient do kąpieli, patyczki do uszu, puder do pupci... oraz ubranek. Pampersy i chusteczki można było kupić wszędzie, do jedzenia jedynie cyc. Spał w wózku z ulubionym misiem, który również załapał się na wycieczkę, bawił się 1 grzechotką. O apteczce chyba nie pomyślałam, na szczęście nie była potrzebna. Mieliśmy tylko fridę, wodę morską i octenisept.


Wojtek początkowo bał się morskiej bryzy (krakowskie dziecko smogu), ale po 2-3 dniach przyzwyczaił się do wiaterku. Karmiłam w terenie - na plaży, w parkach, w lesie, w restauracjach - bez problemów. Nasze dziecko okazało się wielkim amatorem flory wszelakiej - drzewa, krzewy, listki, kwiatki - mógłby wpatrywać się weń godzinami. W lesie głowa zawsze zadarta do góry, ku koronom drzew.


Wyjazd był bardzo udany - co prawda będąc w domu i tak większość czasu spędzaliśmy na zewnątrz, ale nad morzem spacer gonił spacer. Używaliśmy głównie wózka (wtedy jeszcze z gondolą), chusta nie była jeszcze za bardzo lubiana przez nasze dziecie.



Jesień w górach z chustą

Jesienny wyjazd w góry (znów Piwniczna) okazał się nie lada wyzwaniem. Pod względem pakowania podobnie do wyjazdu nad morze, ale na miejscu pogoda ograniczała nieco możliwość nieustannego spacerowania. Mimo wszystko udało nam się odbyć kilkugodzinne wycieczki z chustą i w sytuacji alarmu, zmienić pieluchę i nakarmić dzieciątko w terenie (czytaj: na polanie). Temperatura wahała się od 8 do 12st i czasem padał deszcz. Wszyscy wróciliśmy zdrowi, jednak mamę bolały trochę plecy po targaniu Wojciecha w chuście.

W przyszłym sezonie inwestujemy w górskie nosidło, najchętniej z deutera i jeszcze chętniej - używane, aby i rodzicom i potomkowi było wygodniej. Dodatkowy problem z chustą w górach to różnica temperatur. Dziecko przylega do pełzającego pod górę, rozgrzanego rodzica, ale nie można ubrać go super lekko - nam nie udało się tego dobrze wyważyć, żeby było komfortowo i maluch zawsze był upocony. Dodatkowo w przypadku konieczności wyjęcia dziecka z chusty, gdy jest chłodno, łatwo o przeziębienie.


Wojtek wydawał się być zadowolony - od tego wyjazdu zaczął porządnie sypiać w dzień - górskie powietrze dobrze mu zrobiło. Co ciekawe, nie skróciło to jego snu w nocy.



Sylwester ze znajomymi

Noc Sylwestrową spędziliśmy u znajomych, którzy mają dziecko. Dość już duże, ale przynajmniej są wrażliwi na potrzeby młodych rodziców i ich pociech. Wojtek dostał swój pokój, z łóżeczkiem, pościelą i kocykiem i zasnął w 3 minuty! Było to już 2 impreza u tych znajomych, gdzie Wojtek popisywał się umiejętnością zasypiania w obcym miejscu.

Pierwsze dni stycznia spędziliśmy w górach ze znajomymi, którzy wynajęli dom. Bałam się, że Wojtek nie będzie chciał spać i nie będzie miał gdzie spać (nie posiadamy łóżeczka turystycznego), ale wzięliśmy gondolę i się udało. Dodatkowo mieliśmy nianię elektroniczną self-made, o której napiszę w osobnym poście.


No i mieliśmy też kosz zabawek, którymi Wojtek nie miał gdzie się bawić, bo niestety  nie było tam kawałka podłogi, gdzie można by go położyć. Dlatego żałowałam, że nie wzięliśmy leżaczka, bo naprawdę by się przydał. Wojtek 3 dni spędził w wózku, albo na rękach/ kolanach i widać było, że brakowało mu hasania po podłodze i gonienia za własnym cieniem.


Pogoda dopisała idealnie. Było ciepło i słonecznie na tyle, żeby dużo spacerować, ale oczywiście nie na tyle,  żeby karmić czy przewijać poza domkiem.


A co do tłumu ludzi, którzy przekładali Wojtka z rąk do rąk - nie było żadnego problemu. Niektóre ciotki czy wujkowie radzili sobie lepiej niż mama, wymyślając coraz to nowe zabawy. Wojtkowi podobało się granie na gitarze i śpiewanie i chyba czuł się całkiem całkiem w tych klimatach ;)



Plany

Wiosną planowaliśmy samolotowe wakacje we troje, ale szybko zrezygnowaliśmy z tego pomysłu - po pierwsze koszty, a po drugie zima nas nie rozpieszcza śniegiem i lekkim mrozikiem, a ja, wielki miłośnik ciepła, o zgrozo zatęskniłam za zimową aurą. Dlatego też w planach mamy krótki wyjazd na narty, połączony z moczeniem tyłków w wodach termalnych. Termin: pierwszy tydzień marca.

Latem wybieramy się znów nad morze, na 2 lub 3 tygodnie. Myślę też o jakimś letnim wypadzie pod namiot.


Znajomi zaproponowali też bardzo daleką i długą podróż jesienią, na - jak to mój mąż mówi - trzecią półkulę ;) Po 5 minutach dyskusji odrzuciliśmy możliwość wyjazdu bez Wojtka, jednak chyba nie zdecydujemy się na wyjazd z Wojtkiem 15-miesięcznym. Ja oczywiście podchwyciłam temat i postanowiłam przedyskutować, kiedy taka podróż była by możliwa. Padło na jesień, ale rok później, czyli 2015, bo już bez pieluch, bo zje to, co my, bo i bardziej samodzielny będzie... Trzymajcie kciuki, żeby się udało.



Co z tego ma Wojtek

Wyjazdy to poznawanie świata i ludzi, a dla krakusów również odpoczynek od smogu. Wierzę, że przyzwyczajanie dziecka od początku do nowych miejsc i twarzy, zaprocentuje w przyszłości, zwłaszcza, że nie zamierzamy przestać podróżować i chcemy to robić w trójkę.

Dodatkowo podróże - choć fizycznie męczące - pozwalają odpocząć rodzicom od codzienności, która, powiedzmy sobie szczerze, ostatnimi czasy jest bardzo monotonna.


Ta monotonia i stabilizacja służy jednak naszym dzieciom - daje im poczucie bezpieczeństwa. Dlatego, jeśli dziecko źle reaguje na zmiany, warto z wyjazdami trochę poczekać, żeby nie męczyć i dziecka i siebie (małą marudą).


4 komentarze:

  1. jesteście dla nas wzorem do naśladowania:-) chętnie będziemy korzystać z Waszych doświadczeń, bo też bardzo chcielibyśmy zabierać Olkę na różne wyprawy:-) dziękujemy, że przetarliście szlaki:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. hehe, słyszałam ostatnio o parze, która wzięła 6-tygodniowe niemowlę do Meksyku - i jakoś nie podłapałam ich entuzjazmu ;)
    Fluff - liczę na wspólne wypady w dolinki i wyżej wiosną/latem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. mamy już pewien niecny plan, ale wyspowiadamy się z niego dopiero na wiosnę;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. niecne plany są dobre. 3mam kciuki za realizację :)

    OdpowiedzUsuń